Do 25 czerwca b.r, to jest do dnia inauguracji najstarszego polskiego festiwalu teatralnego, 47. Zamojskiego Lata Teatralnego, nie bardzo umieliśmy tłumić emocje, związane z wysiłkiem skompletowania obsady “Przystanku Klaunada”. Choć trójka kijowskich aktorek z Hiszpanii była od paru dni w Krakowie, to wciąż czekaliśmy na pozostałych, których rosyjskie bomby zmusiły, zaraz na początku wojny, do wyjazdu do Czech, Niemiec, Szwecji. I jeszcze Ci, którzy walczą w szeregach sił zbrojnych musieli być zastąpieni. Nie wiadomo, jaka Siła sprawiła, że wszyscy, którzy mieli być, dotarli do Zamościa. I zaczęły się opowieści: kto, kiedy i którędy uciekał spod ostrzałów, luf czołgów i pocisków artyleryjskich… A potem już Rynek Wielki w Zamościu, magiczne miejsce “Padwy Północy”, przyjął ukraińskich artystów jak swoich. Jakby tego mało było, to i prezydent Zamościa i dyrektor Zamojskiego Domu Kultury, powitali nasze zespoły z braterską serdecznością i zaprosili tłumnie przybyłych, by przez chwilę przystanęli. Jednak zanim zaczęliśmy spektakl rozbrzmiały się syreny alarmu przeciwlotniczego i Wasyl Bułat stanął ubrany w wojskowe moro na pustym placu w bezruchu. Sięgnął po atrybuty cyrkowego aktora i odrzucił je jako rzeczy teraz jakby obce i niepotrzebne, a jego wzrok zwrócił się na dziecinną lalkę, którą z troską przycisnął do serca. Tak zaczęło się widowisko inaugurujące 47 festiwal teatralny w Zamościu.